Pages

wtorek, 17 lipca 2012

Kocie łowy z Gossardem



Trwa lato, słońce praży (no, ostatnio coś nie praży ;)), a do sklepów wchodzą powoli kolekcje… jesienne :) Notkę zapowiadającą tegoroczną jesień w Gossardzie pisałam w marcu. Po kilku miesiącach mogę zaprezentować Wam jeden z zapowiadanych biustonoszy – przed Wami panterkowy On The Prowl! Z góry zaznaczam, że nie jestem w pełni obiektywna wobec tej marki, albowiem ich plunge są jak na mnie szyte – aczkolwiek trudno, by recenzja nie była subiektywna, wszak opiera się na moich odczuciach :)

Model: Gossard On The Prowl
Kolor: Brąz, czerń, zwierzęcy wzór ;)
Zakres rozmiarów: 30D-G, 32A-G, 34A-G, 36A-G, 38B-G
Cena: ok. 180 zł



Estetyka i wykonanie: 5 



Nie jestem fanką zwierzęcych wzorów, nie mam takich ubrań ani dodatków. Stanik to jednak co innego :). Zwłaszcza taki, jak On The Prowl.
Trzeba przyznać, że gdy oglądałam zapowiedzi kolekcji jesiennej Gossarda, wydawało mi się, że połączenie pantery z koronką jest dość ryzykowne, choć, trzeba przyznać, dopasowane kolorystycznie. Wzór nie jest przesadzony, wykorzystuje cztery kolory w tej samej, naturalnej tonacji. Łaty nie są ani szczególnie duże, ani też małe, takie prawdziwie panterkowe. Wg mnie jednak pazura całej kompozycji nadaje właśnie koronka, którą powleczone są miski w dolnej części.
Uwagę zwracają jednak przede wszystkim szczegóły wykończenia. Punkty zaczepienia koronki widoczne są właściwie tylko od wewnątrz. Mimo, że nie ma ich wiele, koronka nie odwija się, nie marszczy, gładko przylega do miseczki. Ciekawym akcentem wg mnie jest kokardka na mostku – nie jest umieszczona, jak to zwykle bywa, na końcu fiszbin, lecz na granicy koronki.
Dobrym rozwiązaniem było też według mnie zastosowanie czarnych szwów, zamiast prób dopasowania ich do koloru biustonosza – niezależnie od wyboru, każda nić odznaczałaby się na którejś z łatek. Czarna kontrastuje, dając do zrozumienia, że tak miało być. Jeśli chodzi o Gossarda, zdziwiłabym się bardzo, gdyby gdziekolwiek szew był niewykończony lub wystawały nitki. W On The Prowl wszystko jest na swoim miejscu.

Ramiączka są dwuczęściowe – przednia część z tego samego materiału, co miseczki, zaś regulowany tył jest czarny. Polecam zwrócić uwagę na regulatory – nie da się ukryć, że Gossard bardzo dba nawet o takie szczegóły.Uwagę zwraca także „widelcowy” tył. Biustonosz zapinany jest na jedną haftkę, a konstrukcja obwodu sprawia, że zapięcie znajduje się na plecach dość nisko. Niewątpliwie takie rozwiązanie jest seksowne i estetyczne oraz pozwala na założenie nieco bardziej wyciętych z tyłu bluzek. O podtrzymaniu napiszę nieco później :) Panterkowy motyw widoczny jest także właśnie przy zapięciu.
Patrząc na ten biustonosz, odnosi się wrażenie, że w kwestii estetycznej wszystko jest przemyślane i zaplanowane. Nie mam także zarzutów co do jakości materiałów oraz wykonania (jeszcze raz regulatory, kokardka oraz haftki – elementy, co do których w wielu biustonoszach można mieć liczne uwagi, tutaj wypadają świetnie).

Dopasowanie: 4


To nie jest mój pierwszy Gossard, choć częściej mierzę niż kupuję ;) Ostatnio najczęściej pasuje mi w tej marce rozmiar 65DD i taki wzięłam też tym razem.
Obwód jest ścisły, naprawdę, po jednym założeniu zdecydowałam, że dopnę jednak doń jedno oczko przedłużki. Pod biustem mam ciasno mierzone 66 cm, luźno – ok. 73. Biustonosz zatem nie wymaga zaniżenia obwodu, ba, w niektórych przypadkach możnaby się pokusić o zawyżenie.Miseczki pasują idealnie. Wolę raczej węższe fiszbiny niż szersze – w tym modelu kończą się kawałek za moim biustem, ale nie powiedziałabym, że są widocznie za szerokie. Miseczki nie odstają ani nie wcinają się w biust.
Krótko mówiąc, z On The Prowl spokojnie można brać ten sam rozmiar, bo np. z bazowego Superboost czy z modeli sezonowych, np. zeszłorocznej Fleur.
Tu jednak moje zachwyty muszą się skończyć – posiadam rozmiar, przy którym mogę przebierać w biustonoszach. A jak w przypadku mniejszych biustów? No cóż, nie mam najlepszych wieści. Nie występuje obwód 60, choć na to można przymknąć oko ze względu na niezwykłą ścisłość On The Prowl. Nie mogę jednak nie napisać, że w obwodzie 65 najmniejszą miseczką jest D. Szkoda, bo od obwodu 70 mamy także do czynienia z miseczkami A, B i C, których konstrukcja mogłaby być nieco bardziej dopracowana, miseczki są bowiem dość głębokie, a fiszbiny wąskie. Szkoda tym bardziej, bo Gossard w okolicach rozmiarowych 65D, 65DD, 70C, 70D itp. często leży naprawdę fantastycznie i myślę, że sprawdziłby się także w mniejszych rozmiarach. Gossardzie! Czekamy na 65C! :)
Za rozmiarówkę trójka, za przewidywalność rozmiarową i ścisły obwód (to już kolejny Gossard, który pasuje mi w tym samym rozmiarze) piąteczka, średnią wyliczyć łatwo :)

Konstrukcja i kształt: 4,5



On The Prowl to typowy plunge cięty na trzy części. Mostek jest niski, co pozwala na dekolt głęboki, choć nie bardzo szeroki – plunge ten jest dość wysoki w środkowej części misek. Ma jednak kilka rozwiązań typowych dla Gossarda, które wcale nie są tak częste wśród innych marek. Postanowiłam zatem wirtualnie rozebrać go na części pierwsze.
Po pierwsze, kształt misek. Wielbicielki kulek nie będą zadowolone – stanik daje kształt lekko zaokrąglonych nosków, uniesionych i wyciągniętych do przodu. Miski nie należą do całkowicie otwartych górą, ale nie mogę ich też nazwać zamkniętymi – nie wcinają się w pierś, raczej łuk ich zagięcia do wewnątrz jest delikatny. Jest to model, który może sprawdzić się na stożkach. Da radę też u kropelek, choć może pojawić się problem pustki tuż przy samym ramiączku. On The Prowl dobrze zbiera do dekoltu, jak rasowy plunge. Mnie taki efekt jak najbardziej odpowiada.
Po drugie, fiszbiny. W moim rozmiarze bliżej im do wąskich, niż szerokich, ale nie są to też najwęższe fiszbiny świata :). Dosyć niskie pod pachą oraz na mostku. Zwrócić chciałam uwagę jednak na inny szczegół. Materiał obwodu pod fiszbinami na mostku jest dość wysoko podcięty, tak jak w modelach na tzw. wiszących fiszbinach. Dzięki temu nie wbija się on w tłuszczyk pod mostkiem ani w żebra, co czasem dokucza mi w stanikach z pełnym pasem obwodu. Z drugiej strony pod fiszbinami jest taśma obwodu stabilizująca je tak, jak w staniku z obwodem pełnym, dzięki czemu konstrukcja nie rozjeżdża się. W efekcie otrzymujemy zarówno lekkość wizualną, jak i stabilność konstrukcji.

Trzecia kwestia – tył. Nie oszukujmy się, 65DD to nie są niewiadomo jak wielkie ciężary, potrzebujące wysokiego pasa obwodu zapinanego na trzy haftki, niemniej jednak zapięcie jednohaftkowe ma pewne wady. Przede wszystkim wbija się w miękką skórę i tłuszczyk mocniej, niż w przypadku obwodu wysokiego, w związku z tym biustonosz zostawia widoczny ślad na skórze. Z drugiej strony jednak zyskujemy obwód naprawdę nisko położony na plecach. Gumy użyte przy samym zapięciu pracują odpowiednio, łatwo wracają do poprzedniej formy, są stabilne. Jeśli chodzi natomiast o część obwodu znajdującą się przy miskach – myślę, że została dopracowana w stosunku do modeli ze starszych kolekcji. Obwód nie trzyma się już tylko na gumkach – materiał pomiędzy nimi jest już mocniejszy i dobrze pracujący, nie jest to jeszcze jednak ideał. Pod panterkowym wzorem, przy zapięciu, ukryte jest lekkie usztywnienie – trudno mi powiedzieć, czy to miękka fiszbina, czy też po prostu grubszy materiał. Spełnia jednak swoje zadanie – obwód nie roluje się.
Ostatni element, na który muszę zwrócić uwagę, to ramiączka. Dla mnie część ozdobna jest zwyczajnie za długa w stosunku do regulowanej. Mimo całkowitego skrócenia ramiączka są trochę za długie, a boję się przesunąć regulator w stronę części ozdobnej – nie wygląda na taki, który miałby pęknąć, obawiam się raczej zwinięcia się ramiączek. Do tego część ozdobna nie pracuje, przy cięższym biuście mogłaby się wbijać w ramiona, u mnie nie ma tego problemu. Całe szczęście, część regulowana zrobiona jest z tych samych gum, co przy zapięciu, mocnych i pracujących. Ramiączka są dość wąskie – 12 mm.

Dodatkowo, do miseczki D w staniku występują kieszonki na poduszki. Poduszeczki tej grubości nie wzmacniają efektu push-up, bowiem stanik mocno zbiera sam z siebie, ale mogą świetnie sprawdzić się do korekty drobnej asymetrii lub w przypadku znalezienia się pomiędzy rozmiarami misek. Szkoda, że nie wszyto tych kieszonek w większych rozmiarach (w moim już ich niestety nie ma).
Podsumowując, odejmuję pół motylka za te długie ramiączka oraz brak rozwiązania „kieszonkowego” w większych rozmiarach – dobry pomysł nie został dociągnięty do końca. Ocena odrobinę na wyrost, bo tył, choć lepszy niż w dawnych Gossardach, nadal do lekkiego dopracowania. 


Wygoda: 4,5


To trudna kategoria, zwłaszcza w przypadku nowego biustonosza, który miałam na sobie zaledwie kilka razy, ale za to w różnych warunkach. Dał mi o sobie znać w zasadzie tylko raz – kiedy podczas długiego upału zaczęła drapać mnie po dobrych kilku godzinach dolna taśma obwodu. Nie wiem jednak, na ile to wina biustonosza, bowiem noszony w warunkach „zwyczajnych” był niewyczuwalny przez cały dzień – do tego stopnia, że został przeze mnie zabrany na kilkudniowy wyjazd jako biustonosz spełniający jednocześnie założenia dotyczące dobrego wyglądu, jak i wygody.Ramiączka oraz tył obwodu zostawiają widoczne ślady, co bardzo mnie zaskoczyło, bo w ogóle nie czuję ich podczas noszenia lub czuję tylko nieznacznie podczas upalnej pogody (być może w wyniku spuchnięcia i braku możliwości przepięcia go luźnej – ale to moja wina :)). Materiał miseczek w środku jest miękki i miły dla skóry, miejsca przyczepienia koronki niewyczuwalne. Mostek niski, fiszbiny nie gniotą nigdzie.
Pół motylka odejmuję za to drapanie oraz widoczne ślady.



Cena: 3,5 + 


Och, powinnam chyba zrezygnować z tej kategorii :).  On The Prowl jest nieco droższy niż starsze kolekcje, przynajmniej w złotówkach. Nie wiem na ile wpływ na to miał kurs walut, na ile natomiast zwyczajna inflacja  :). Biorąc jednak biustonosze Gossarda do ręki mam poczucie, że wiem, za co płacę – dbałość o szczegóły, jakość materiałów, wygląd, to wszystko jest po prostu świetne. Niemniej jednak byłabym niezmiernie ucieszona, gdyby brytyjskie firmy, wzorem wspominanego przeze mnie kilkukrotnie Change, dostosowywały ceny do polskich warunków. 180 zł nawet za tak fantastyczny biustonosz, w dość szerokiej, choć jeszcze nie pełnej rozmiarówce, to nadal dużo, zwłaszcza, że na metce widnieje „Made in China”. Litościwie nie skomentuję ceny majtek do kompletu, choć są naprawdę fantastyczne (niestety, nie mam ich, ale widziałam i macałam :)). Zawyżam jednak ocenę do trójki z dużym plusem ze względu na to, że choć to zdecydowanie najdroższy z testowanych przeze mnie biustonoszy (jak dotąd), to jakość wykonania, zwłaszcza szczegółów, przewyższa jednak pozostałe.



Cóż, Gossard pozostanie jedną z moich ulubionych marek ze względu na jakość, kształt biustu, widok dekoltu oraz stylistykę. Polecam ten biustonosz w szczególności małobiuściastym z okolic miseczki D – naprawdę fantastycznie leży w tego typu rozmiarach, sprawdzane nie tylko na sobie :). Trzymam kciuki zarówno za rozwój rozmiarówki, jak i poszerzenie asortymentu pod względem krojów.

Dziękuję dystrybutorowi Gossarda, firmie Ab Ovo Lingerie, za dostarczenie mi go do testów i recenzji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz