Pages

niedziela, 16 grudnia 2012

Zimowa, gorąca Scarlett



Kiedy opisywałam jesienną oraz świąteczną kolekcję Change, zwróciłam szczególną uwagę na linię Charade i wyjątkowo urokliwą jej przedstawicielkę – Scarlett. Elegantka ta zasłużyła na osobną notkę jej poświęconą, a że krojem różni się od poprzednich recenzowanych przeze mnie modeli Change, to postanowiłam Wam ją przedstawić w szczegółach. Scarlett występuje jeszcze w bardzo lubianym przeze mnie kroju plunge, ale nie byłabym sobą, nie próbując czegoś nowego.

Model:  Change (Charade) Scarlett
Kolor:  fiolet + czerń
Zakres rozmiarów:  60C-H, 65C-J, 70B-J 75B-J, 80B-I, 85B-H
Cena:  149 zł



Estetyka i wykonanie: 5 



Z czym kojarzy Wam się satynowa miseczka pokryta koronką? Bo mnie trochę z maskaradkami w starszym stylu. Scarlett to przedstawicielka droższej, bardziej eleganckiej linii Charade i znalazła się tam nie przez przypadek. Materiał pokrywający miseczki jest miękki, gładki i połyskliwy, bardzo miły w dotyku. Kolor – pinot noir, czyli śliwka – należy do moich ulubionych, więc w sklepie Scarlett była pierwszym modelem, do którego podeszłam. Koronka ma kolor czarny i wykończona jest cienkimi rzęskami , czyli mamy tu do czynienia z nie tak często spotykanym w bieliźnie eyelash lace. Taką koronką łatwo dać wrażenie niewykończonego biustonosza, w przypadku Scarlett jednak nie ma o tym mowy. Warto zwrócić uwagę, że wzór na miskach układa się symetrycznie, co, wbrew pozorom, nie wszystkim markom się udaje.
Udane i dopracowane są także detale. Mostek zdobi podwójna kokardka. Dolna jej część to fioletowa tasiemka, zaś górna – czarna taśma koronkowa. Łączenie ramiączek z miską ozdobione jest przez aplikację w kształcie kwiatu. Pewnym drobnym zgrzytem w tej kompozycji są ramiączka, w której ozdobna część to po prostu guma wykończona pętelkami. Z drugiej strony, fantazyjne ramiączka przy całości tego biustonosza… To mogłoby być już zbyt wiele. Kolorystycznie natomiast wszystko się zgadza – miski, obwód i zapięcie są dokładnie w tym samym odcieniu, regulatory mają kolor czarny.
Scarlett w moim subiektywnym odczuciu zdecydowanie przewyższa testowane przeze mnie wcześniej Kamilki pod względem użytych materiałów oraz urody.

Dopasowanie: 4 



Zacznijmy od obwodu – dość ścisła, choć nie najciaśniejsza, wygodna 65. Nieco ciaśniejsza od obu Kamilek, ale przyznaję się bez bicia, przybyło mi nieco pod biustem ;) Bardzo ściśle na wydechu nadal mam ok. 67 cm, ale nie ściskając się do trzeszczenia miarki, ok. 69 cm. Przy tych wymiarach obwód 65 jest jak najbardziej w porządku, zapinam go na najluźniejszą haftkę. Scarlett występuje także w obwodzie 60, więc szczuplejsze dziewczyny także znajdą coś dla siebie.Miseczki Scarlett są minimalnie mniejsze od misek Camille w obu wersjach. Po moim lekkim przybraniu na wadze ta różnica jest o tyle istotna, że potrzebowałam już miski więcej. Mierzyłam także 65DD i różnica pomiędzy tymi rozmiarami na pierwszy rzut oka była niewielka. Dopiero pod bluzką zauważyłam, że rozmiar mniejszy spłaszcza jednak piersi z profilu. W podjęciu decyzji ostatecznie pomogła mi brafitterka Change ;)
W Scarlett niestety brak miseczki A, zaś miseczka B pojawia się dopiero od obwodu 70. Szkoda, bo to model, który mógłby nieźle leżeć także na mniejszych biustach. Miseczki wypadają dość małe, dlatego też panie noszące w brytyjczykach 32A mogłoby spróbować chanowego 70B.
Kalkulator jednak nadal wylicza mi rozmiar daleki od noszonego. Wpisując 69/88 uzyskuję wynik 60F, który miseczkowo jest już zgodny z noszonym (60F jest odpowiednikiem 65E), ale zaniżenie obwodu nadal bardzo duże. Owszem, Change nie są najbardziej ścisłymi biustonoszami świata, ale zaniżenie o 9 cm to zdecydowana przesada, zresztą zaniżenie o 7 również.
Na plus niezłe trzymanie rozmiarówki – w przypadku Change cały czas obracam się wokół jednego rozmiaru, czyli 65DD. Różnica jednej miski w przypadku innego kroju nie jest duża, zresztą 65DD nie było znacząco za małe.

Konstrukcja i kształt: 4 



Trudno mi jednoznacznie zakwalifikować Scarlett: z jednej strony odsłania całkiem sporo biustu od strony mostka, z drugiej – pod pachą jest już bardziej zabudowana. Katalog ten krój określa po prostu jako „padded”. Osobiście nazwałabym Scarlett, podobnie jak jedną z recenzowanych Camille, usztywnianą balkonetką o obniżonym mostku.Miseczki są delikatnie usztywniane – użyty wkład gorseciarski jest dość miękki i daje się swobodnie miętosić. Materiał ten jest wg mnie nieco delikatniejszy i cieńszy  niż w przypadku poprzednio testowanych przeze mnie Change, co mi bardzo odpowiada, nie każdy usztywniany biustonosz musi być twardy jak skała ;)
Wbrew temu, co sugeruje zewnętrzna warstwa, miseczka nie ma trzech pionowych cięć, lecz tylko jedno. Ten krój daje zdecydowanie okrągły kształt piersi, niewyciągnięty do przodu. Brak mocnego wypchnięcia do profilu nie jest jednak spowodowany jednym pionowym cięciem, lecz bardzo szerokimi fiszbinami. Cóż, osobiście wolę zdecydowanie węższe, ale Scarlett nie sięga aż tak głęboko pod pachę, bym mogła ją zdyskwalifikować z powodu fiszbin. Zdecydowanie jednak ten krój jest przeznaczony dla tych pań, które wolą miski szerokie i płytkie.
Fiszbiny na mostku dość niskie,  na granicy mojej tolerancji ;) Odrobinę wyższy mostek byłby już za wysoki, ten jednak jest jak najbardziej ok, między innymi dlatego, że nie jest zbyt szeroki. Fiszbiny pod pachą zdecydowanie wyższe niż w przypadku Camille w wersji padded low, całe szczęście nie próbują mnie atakować (o co u mnie nietrudno – wysokie zawieszenie biustu ma pewne wymagania ;)).

Bardzo cieszy mnie to, że krawędź miseczki jest delikatna i cienka, dzięki czemu nie odstaje i miękko układa się na biuście. Miseczka jest dość otwarta, choć nie całkowicie – u mnie nie wcina się krawędzią (nawet w mniejszym rozmiarze nie występowało to zjawisko), ale u niektórych osób może się tak zdarzyć.Ogólnie, mimo dość szerokich fiszbin, z kroju jestem zadowolona – nie przeszkadza mi naturalne kształtowanie. Nie oszukujmy się, Scarlett w tym kroju nie jest modelem do wyczarowywania oszałamiającego dekoltu i profilu wysuniętego trzy metry w przód ;) Nie robi jednak z biustu naleśników, nie wcina się w niespodziewanych miejscach, pozwala także na dekolt średniej głębokości, za to dość szeroki. Myślę jednak, że u tych dziewczyn, dla których plunge ma fiszbiny zbyt wąskie i/lub miski zbyt zamknięte, ten krój sprawdzi się znakomicie.
Bura należy się natomiast za ramiączka, które nie są regulowane w całości, w związku z czym dla mnie nawet po całkowitym skróceniu są trochę za długie. Po kilku założeniach rozciągnęły się minimalnie, ale już ta niewielka różnica skłania mnie do sięgnięcia po nożyczki ;) Gdyby część ozdobna była trochę krótsza na rzecz części regulowanej, wszystkim wyszłoby to na dobre. Za długie ramiączka są jednak moją bolączką niemal we wszystkich stanikach z niepełną regulacją, dlatego też kara nie będzie surowa ;)

Wygoda: 5 



Jeśli chodzi o Change, nic się nie zmienia w tej kwestii. Te biustonosze są niemożliwie wygodne, aż ciężko w to uwierzyć. Scarlett wpisuje się doskonale w ten nurt, wszystko w tym biustonoszu jest miłe, miękkie i wręcz przytulające. Już nie miewam chyba takich dni, w których nie mogę założyć żadnego stanika, bo wszystko mnie pije i uwiera – zakładam wtedy Change ;)

Cena: 4 


Oj, Scarlett już nie zachwyca tak ceną jak poprzednio recenzowane przeze mnie biustonosze, jest od nich bowiem dwa razy droższa! Z drugiej strony jednak w otrzymujemy biustonosz bardzo elegancki, ozdobny, uszyty ze świetnych materiałów. Myślę, że nie popadnę w przesadę, jeśli pod względem jakości i wzornictwa postawię go na jednej półce z Gossardem czy Panache Masquerade, które są znacznie od Scarlett droższe. Dlatego też wymiar kary za cenę 150 zł nie będzie wysoki, stawiam czwórkę bez żadnych wyrzutów sumienia.
Natomiast te panie, które mimo wszystko zżymają się widząc taką kwotę za biustonosz, zachęcam do odwiedzenia strony Change, bowiem katalog zapowiada wielką, świąteczną obniżkę cen o 25%. 112,5 zł brzmi już znacznie lepiej, prawda?



Do kompletu:



Do kompletu figi, stringi, szorty lub stringoszorty. Wybrałam te pierwsze, bo to zdecydowanie mój ulubiony krój majtek. Najwygodniejszy dla mnie i najlepszy wizualnie dla mych krótkich nóżek ;) Majtki od Change nadal pozostają ogromniaste. Przybyło mnie trochę, więc dla spokoju sumienia tym razem wzięłam 38 i po praniu zastanawiam się, czy jednak nie mogłyby być odrobinkę mniejsze. Z pupy jednak nie spadają ;) Materiał jest także lepszy, niż w przypadku majtek w kolekcji Chic, wydaje się być znacznie mocniejszy i nieco mniej elastyczny. Ładne i bardzo wygodne, choć regularna cena – 70 zł – dość gorsząca.

Podsumowując

Scarlett przewyższa jakością i urodą swoje tańsze koleżanki, choć konstrukcyjnie nie jest od nich lepsza. Cieszy szeroki zakres rozmiarów, lecz brakuje mi tych mniejszych miseczek. Te małobiuściaste, które wypadły z rozmiarówki dołem, mogą spróbować się pocieszyć wersją plungową, która występuje od miseczki B w obwodzie 65, a w obwodach większych – od A. Miło było także odkryć, że biustonosz tak urodziwy i elegancki jest przy tym niesamowicie wygodny.

Szkoda, że nadal ciężko o Change w Internecie. Jak dotąd, dostępna jest jedynie kolekcja bazowa, a kolekcje sezonowe można kupić w sklepach firmowych w Łodzi (w Porcie i w Manufakturze). Ptaszki jednak ćwierkają, że w 2013 roku ruszy internetowy sklep firmowy, polecam zatem trzymać kciuki za jego rozwój.

Troszeczkę więcej zdjęć w mini-galerii.

niedziela, 14 października 2012

O praktycznych beżach raz jeszcze - Change Camille

 

Jesień już za pasem, a ja postanowiłam jednak zostać w nieco cieplejszych klimatach i przedstawić Wam dziś biustonosz pod bluzki jasne i zwiewne – czyli po prostu gładkiego „cielaczka”. Podejrzewam, że dla niektórych z Was będę już nudna, ale wracam do marki Change of Scandinavia, jeszcze niespecjalnie popularnej u nas w kraju, ale z pewnością godnej uwagi. Dziś przyjrzymy się kolekcji bazowej, łatwiej dostępnej w Internecie i pojawiającej się gdzieniegdzie stacjonarnie.

Camille poznałyście już w sezonowej wersji plunge, natomiast ta notka poświęcona będzie drugiemu krojowi tego biustonosza, ukrywającemu się pod tajemniczą nazwą „padded low”. 

Model: Change CamilleKolor: „Warm Sand” – jasny beżZakres rozmiarów: 60-80 A-G
Cena: 70 zł




Estetyka i wykonanie: 4 



Co tu dużo mówić – nie jestem fanką beżowych nudziarzy, ale sama muszę przyznać, że gdy potrzebujemy niewidzialnego stanika pod jasną bluzkę, trudno wyobrazić sobie lepszy kolor niż cielisty. Jednak za każdym razem cieszę się, gdy tenże beżowy „zwyklak” ma w sobie coś, co nudę przełamie. W przypadku Camille jest to koronkowe wykończenie brzegu miseczki oraz ozdobne, choć cienkie ramiączka.
Kolor Camille producent określił jako „warm sand”. O ile z piaskiem mogę się zgodzić, to niekoniecznie uznałabym ten odcień za ciepły. Jest to bardzo jasny beż, który świetnie się sprawdzi u bladoskórych pań. Taśma koronkowa jest w identycznym kolorze, ale wykorzystano w niej także lekko połyskliwe nici. Wzór jest lekko wypukły, pod większością bluzek znika, choć pod najcieńszymi może się odznaczać. Za to wzorek na ramiączkach jest całkowicie gładki, dzięki niemu jednak nie są takie całkiem nudne. Na mostku klasyczna, prosta kokardka.



Poza tymi uroczymi szczegółami Camille ma jeszcze jedną ważną zaletę – wszystkie elementy są zgrane kolorystycznie. Obwód i zapięcie mają ten sam odcień, co miseczki, nici również zlewają się z materiałem. Dopasowane są także regulatory i haftki. Tak zgrane zestawienie daje wrażenie świetnego dopracowania modelu w każdym szczególe.
Materiały, tak jak w przypadku Kamili jesiennej, nie są z najwyżej, luksusowej półki. Dzianina na obwodzie sprawia wrażenie dosyć delikatnej i w ciągu miesiąca użytkowania już nieznacznie się rozciągnęła (nie wpływa to jednak na podtrzymanie, o którym za chwilę), zaś koronka na jednej z misek odgina się na zewnątrz – całe szczęście, znika to pod bluzką. Za te drobne niedociągnięcia odejmuję motylka.
Camille bazowa występuje także w wersji czarnej (zapewne nabędę :)) i białej. 



Dopasowanie: 4 



Zacznijmy od rozmiarówki – mamy obwody od 60, miseczki od A. Chętnie sama zobaczyłabym, jak ten model układa się w rozmiarze 60A, na wieszaku wygląda powiem zachęcająco. Miseczki nie mają zbyt wąskich fiszbin, nie są też bardzo zabudowane, a taki problem nierzadko występuje w małych rozmiarach.
Tak jak w przypadku Kamilki jesiennej, zdecydowałam się na rozmiar 65DD, choć i 65E mogłoby wyglądać nienajgorzej. Wypadłam nieco między obwodami – 65 od początku było lekko luźnawe (i stąd może wynikać wrażenie rozciągnięcia się obwodu), ale w 60 wytrzymałam około piętnastu sekund ;)). Na 67 ciasno mierzone, 73 luźno pod biustem Camille zapinam najczęściej na najluźniejszą haftkę, a w ciągu dnia przepinam na środkową. Raczej nie odczuwam potrzeby przepinania się jeszcze ciaśniej, choć, jak wspomniałam, w wyniku dość częstego użytkowania obwód już minimalnie się rozciągnął. Nie zdecydowałabym się na obwód 60, choć chętnie zmierzyłabym 62,5, gdyby tylko istniał ;)


Rozmiar miseczek odpowiada mojemu obecnemu rozmiarowi w brytyjczykach. Biustonosz dobrany mam „na styk”, ale taka opcja mi odpowiada. W 65E najprawdopodobniej fiszbiny byłyby już znacząco zbyt szerokie, a w 65DD mimo wszystko nie robią mi się „bułki” nad krawędzią miseczki. Dodatkowo biustonosz posiada kieszonki na wkładki – można korygować asymetrię lub dołożyć trochę gąbki do miseczki w tzw. dołku rozmiarowym.W tej kategorii – na plus zakres rozmiarów, na plus możliwość dopasowania miseczek pod siebie w pewnym zakresie, drobny minus za nieco bardziej rozciągliwy obwód niż w przypadku plunge. Na plus także niezła konsekwencja rozmiarowa – w Change mimo wszystko nadal pozostaję przy obwodzie 65, nie muszę także kombinować z miseczką. Gdybym zamawiała Internetowo, trafiłabym z rozmiarem… chyba że skorzystałabym z kalkulatora, za który konsekwentnie odejmuję motylka ;) 


Konstrukcja i kształt: 4,5 



Miłośniczki kuleczek się ucieszą – Camille w wersji padded low lepiej zaokrągla niż plunge, nadal jednak nie spłaszczając. Nie ma także strat na wyglądzie dekoltu - efekt jest porównywalny. To kształtowanie to niewątpliwie zasługa naszego ulubionego pionowego cięcia.Trudno mi opisać ten krój – nazwałabym go lekko usztywnianą balkonetką z obniżonym mostkiem. Fiszbiny na mostku są nieco wyższe niż w plunge, ale nadal nie sięgają do newralgicznego u mnie miejsca, w odróżnieniu od tradycyjnych half-cupów. Za to mamy niższe zabudowanie pod pachą, co zdecydowanie mi się podoba, jako że biust mam dość wysoko „zawieszony”. Camille w tej wersji pozwala na umiarkowany dekolt – zarówno pod względem szerokości, jak i głębokości.
Fiszbiny zdecydowanie z tych szerszych – dla mnie już nieco za szerokie, ale szczęśliwie piersi nie uciekają na boki. Należę do grupy lubującej się w fiszbinach średnich w kierunku wąskich, ale za szeroka fiszbina nie robi mi krzywdy, nie zauważyłam także, by Camille spłaszczała mnie od strony mostka. Model ten polubią natomiast te panie, dla których wiele modeli fiszbiny ma zbyt wąskie.

Czy jest coś na minus w tej konstrukcji? Brakuje mi nieco fiszbiny bocznej na obwodzie, która stabilizowałaby go – przy zakładaniu muszę go wyprostować. Z drugiej strony, być może taka jest cena wygody, bo fiszbiny boczne potrafią być uciążliwe. Pół motylka odejmuję jednak za ramiączka – są bardzo krótkie! W większości modeli ramiączka skracam jak tylko mogę, w Camille są niemal całkowicie poluzowane. Mnie to nie przeszkadza, ale nie mogę tego nie uznać za pewien minus, bo ramiączek wydłużyć się nie da. Minus tym bardziej istotny, że model ten ma je regulowane w pełnym zakresie, nie istniały zatem żadne przeciwwskazania ku temu, by były nieco dłuższe. A może tak jest tylko w moim egzemplarzu? 

Wygoda: 5 



Stanik z gatunku załóż i zapomnij ;) Mostek wystarczająco wąski i niski, by nie wbijał się w piersi. Fiszbiny nie są z tych twardych i uwierających, materiał absolutnie przemiły w dotyku. Ramiączka, choć cienkie, nie uwierają. Podobnie jak w przypadku wersji jesiennej – absolutny wygodniczek.

Cena: 5,5 



Znowu daję piątkę z połówką, bo 70 zł (cena regularna) za biustonosz codzienny, wygodny i w szerokiej rozmiarówce, do tego fajnie leżący, to naprawdę niezła cena. Bardzo bym chciała, by inne firmy poszły w ślady Change. Zwłaszcza, że w sklepie stacjonarnym w Łodzi zdarzają się także naprawdę niezłe promocje.



Do kompletu:



Figi do beżowej Camille mają równie optymistyczną rozmiarówkę, co te w wersji jesiennej – czyli są baaardzo duże jak na rozmiar 36. Przy czym te wydają mi się nieco bardziej kuse, nie tyle mniejsze, co niżej zabudowane z przodu. Różnią się nieco krojem. Do kompletu można także wybrać szorty lub stringi. (Wybaczcie zdjęcie, ale wyjęłam je wymiętolone z szuflady i za nic nie chciały się wyprostować ;) Chyba mam za mało szacunku do własnej bielizny :). 

Camille w wersji bazowej to model naprawdę godny polecenia, nie tylko ze względu na cenę, ale przede wszystkim ze względu na niezłe kształtowanie oraz niewiarygodną wygodę. Polecam z czystym sumieniem wszystkim Czytelniczkom. I aż sama nabrałam ochoty na czarną wersję ;)

piątek, 21 września 2012

Jesienne szarości



Obiecałam, że napiszę parę słów więcej o Kamilce od Change i obietnicy tej dotrzymuję. Camille wpadła mi w oko już wtedy, gdy zobaczyłam ją po raz pierwszy, u znajomej, a potem w salonie koniecznie chciałam ją zmierzyć. A gdy zmierzyłam, już wiedziałam, że to jest jeden z tych modeli, które chcę mieć :)

Model: Change CamilleKolor: Charcoal – szarofioletowy
Zakres rozmiarów: 60C-G, 65B-I, 70A-I, 75A-I, 80-B-I, 85B-H
Cena: 69,90 zł 



Estetyka i wykonanie: 4

O niezwykłym kolorze Camille wspominałam już w poprzedniej notce. Jest to specyficzny odcień szarości z fioletowymi nutami – kolor, który świetnie sprawdzi się pod ciemnymi bluzkami. Camille jest stanikiem gładkim, ale nie nudnym. Dół obwodu wykończony jest wrzosową taśmą koronkową, a mostek zdobi kokardka w tym kolorze. Warto zwrócić uwagę na szczegóły – ozdobna część ramiączek pozornie jest gładka, w świetle widać jednak na niej delikatny, błyszczący wzorek. Zarówno szwy, jak i regulatory oraz haftki są kolorystycznie dopasowane do biustonosza. Przy zapięciu mamy zaś dyskretnie umieszony napis z nazwą marki. Estetycznie Kamilka trafia do mnie bardzo, przede wszystkim dzięki temu odcieniowi – ciemny szary to nie jest typowy dla bielizny kolor, łatwo może skojarzyć się z po prostu burym stanikiem. Tutaj fioletowe akcenty przełamują nudę, a stanik jednocześnie pozostaje prostym, eleganckim „gładziochem”.
Nie mam większych zastrzeżeń odnośnie wykonania oraz materiałów. Drobne mankamenty, na które mogłabym, zwrócić uwagę to wykończenie ramiączek przy zaczepach (sprawiają wrażenie, jakby miały się zaraz zacząć pruć – nic takiego jednak się nie dzieje, choć wystają nitki) oraz to, że koronka na obwodzie lekko odwija się na zewnątrz (nie wpływa to jednak na komfort noszenia, nie widać tego także pod bluzką). Materiał jest miękki, miły w dotyku, zwłaszcza we wnętrzu misek. Warto zwrócić uwagę na to, że kieszonki na wkładki uszyte są z bardzo cienkiej siateczki, która nie odznacza się na zewnątrz miseczki – w zasadzie nawet w środku niespecjalnie nie widać. Włożone wkładki również się nie odznaczają. Nie nazwałabym jednak materiałów użytych do uszycia Kamilki luksusowymi – myślę, że ten rodzaj marka zostawiła dla droższej kolekcji Charade.

Dopasowanie: 4

Cieszy niezmiernie zakres rozmiarowy Camille – obwody od 60 do 85, miseczki natomiast od A. W obwodzie 60 najmniejszą miseczką jest C, w obwodzie 65 – B. Warto zwrócić uwagę na dołączone wkładki (w największych rozmiarach są one cieńsze). Można nimi zarówno korygować asymetrię, jak i nieco zmniejszać rozmiar miseczki.Zacznę od obwodu – dzianina na pierwszy rzut oka wydała mi się bardzo miękka i delikatna, ale po założeniu obwód okazał się być porządny, ścisły, lecz pracujący. Na 67 ciasno mierzone, 73 luźno, Camille wzięłam w obwodzie 65 i jest on dla mnie idealny, póki co, zapinany na najluźniejszą haftkę. Obwód stabilny, choć nie wiem, jak zachowałby się przy większym biuście.
Początkowo wzięłam miseczkę E – taki rozmiar mam w kostiumie kąpielowym i byłam głęboko przekonana o małomiseczkowości Change. Faktycznie, miska E leżała nieźle, nawet po wyjęciu wkładek, choć dekolt nie był oszałamiający. Coś mnie tknęło, by zmierzyć DD (65DD noszę w Brytyjczykach, czasem mniejszy) i była to słuszna decyzja, bo miseczka leżała jeszcze lepiej – z czego wniosek taki, że w Change trudno wpaść pomiędzy rozmiary. 65DD jest u mnie na styk bez wkładek, ale zdecydowanie wolę taki efekt.
Duży plus zatem za możliwość doboru, uwzględniającą małobiuściaste i pozwalającą na drobne korekty rozmiaru poprzez wkładki. Dodatkowo warto wspomnieć, że w mniejszych rozmiarach fiszbiny nie stają się absurdalnie wąskie – miseczki są odpowiednio płytkie. Także „małoobwodowe” dziewczyny znajdą coś dla siebie – większości wystarczy zakres rozmiarowy od 60 ze względu na naprawdę przyzwoitą ścisłość obwodu.Motylka odejmuję jednak za kalkulator na stronie – przy wymiarach 67/88 wylicza mi rozmiar 60G (!!!). W niektórych modelach Change faktycznie wskazane byłoby lekkie zaniżenie obwodu (choć nie w Camille), ale miseczka wydaje mi się być kosmiczna ;)

Konstrukcja i kształt: 4,5




Camille to typowy plunge – ma niski, wąski mostek, miseczkę ciętą na trzy, nieco wyżej zabudowana pod pachą. Nie jest to stanik dla wielbicielek idealnych kuleczek – nadaje kształt zaokrąglonych nosków, czyli mój ulubiony :). Camille w małych rozmiarach jest naprawdę wycięta i pozwala na spory dekolt. Krawędź miski oceniam na dość otwartą, choć nie w pełni – typowo stożkowe biusty mogą czasem narzekać na cięcie, u mnie jest w porządku. Fiszbiny oceniam na średnie w kierunku szerszych, szczęśliwie niezbyt wysokie także pod pachą. Dla mnie to lepiej – mam wysoko zawieszony biust i zdarza się, że plunge i balkonetki próbują mi odciąć ręce. Camille nie ma takich sadystycznych zapędów.
Kamilka ładnie zbiera do dekoltu, choć nie jest to najbardziej oszałamiający efekt na świecie – mocniejsze zebranie mam chociażby w plungach od Ewy Michalak. Zebranie jednak oceniam na dobre, spokojnie mogę założyć bluzkę z głębszym dekoltem.
Pewnym minusem są ramiączka – część regulowana jest dość krótka i, jak w większości tego typu biustonoszy, ramiączka muszę skrócić do minimum. Jednocześnie chciałabym pochwalić system przepinania ramiączek – stanik świetnie sprawdził się jako multiway.
Moją uwagę zwrócił także brak bocznej fiszbiny stabilizującej obwód – przy zakładaniu trzeba zwrócić uwagę, by ułożył się poprawnie, bo może się zwinąć. Z drugiej strony, to może być też plus dla tych, które narzekają na uwieranie z powodu bocznych fiszbin.
Podsumowując – Camille to całkiem udany plunge-multiway, który pozwala na noszenie głębszych dekoltów oraz bluzek typu halterneck. Nieźle zbiera i kształtuje, choć wiem, że z mojego biustu można osiągnąć jeszcze lepszy efekt dekoltowy. Raczej dla pań preferujących średnie i szersze fiszbiny.

Wygoda: 5 



Camille jest wygodniczkiem absolutnym! W zasadzie niewyczuwalna przez cały dzień, od założenia do zdjęcia. Obawiałam się nieco tych cienkich ramiączek, ale zupełnie niepotrzebnie – mają dla mnie idealny poziom elastyczności. Pracują na tyle, by się nie wbijać, ale zachowują odpowiednie uniesienie biustu. Fiszbiny są praktycznie niewyczuwalne, a koronka wykańczająca miski – miękka i niedrapiąca. Wnętrze miseczek jest miękkie i przyjemne dla skóry. Pod tym względem ideał, nie przez przypadek wybrałam Kamilkę jako stanik na sześciogodzinną podróż autobusem :).

Cena: 5,5! 



Skala pięciogwiazdkowa jest za mała dla Kamilki – kosztuje ona bowiem niespełna 70 zł bez żadnych przecen. Za stanik w takiej rozmiarówce, w dobrej konstrukcji i z niezłych materiałów jest to niemal wymarzona cena (choć wiem, że zawsze chciałybyśmy jeszcze niższe ceny ). Mam nadzieję, że Change nie będzie brało przykładu z innych producentów i nie podniesie cen, bo 70 zł za taki codzienny biustonosz z pewnością zachęci wiele pań do zakupu.



Do kompletu:Do kompletu mam śliczne, klasyczne figi w rozmiarze… 36. Bardzo optymistyczna rozmiarówka, przyznam, bo mierzę ok. 103 cm w najszerszym miejscu bioder. Materiał fig jest po prostu bardzo rozciągliwy i w 38 zwyczajnie czułam się niepewnie (po zmierzeniu nawet do głowy nie przyszłoby mi mierzyć 40, chyba by spadły). Podejrzewam, że na mniejszej pupie ten rozmiar nie zsuwałby się, ale ja nie przepadam za majtkami ani zbyt luźnymi, ani zbyt ciasnymi. W tym 36 jest mi dość wygodnie. Całe szczęście, że Change produkuje także rozmiar 34, choć przy tej wielkości pewnie wiele pań nie pogardziłoby rozmiarem 32 :) Figi są bardzo wygodne, z miękkiego, miłego materiału. Do kompletu można nabyć także szorty lub stringi.



Podsumowując – Camille to naprawdę udany model w przystępnej cenie. Materiały nie powalają z nóg, ale też nie można mówić o złej jakości. Konstrukcję zaliczam do tych dobrych. Z czystym sumieniem polecam ten model, zwłaszcza tym Czytelniczkom, które chciałyby kupić coś nieco tańszego.

sobota, 25 sierpnia 2012

Poznaj Magię Stanika



Brafitting w Polsce ma się coraz lepiej – w stolicy mamy do wyboru już kilkanaście sklepów oferujących biustonosze w szerokiej gamie rozmiarów oraz usługę ich doboru. Jak to jednak wygląda w mniejszych miastach?Wybierzmy się zatem w wirtualną (na razie ;)) podróż do Stalowej Woli – niedużego miasta w województwie podkarpackim. Spoglądając na Stanikową Mapę Świata łatwo można zauważyć, że region ten nie obfituje w sklepy oferujące szeroką rozmiarówkę biustonoszy. Stalowowolanki, chcąc dobrać sobie rozmiar, musiały wybrać się w podróż do Rzeszowa lub Biłgoraja. To się jednak zmieniło pod koniec kwietnia tego roku – w Stalowej Woli powstał sklep Magia Stanika, założony przez Magdę Skrzeszewską. Odwiedziłam ją niejednokrotnie tego lata, a ostatnio przeprowadziłam wywiad, by przybliżyć Wam właścicielkę oraz sklep :)



Sklep Magia Stanika znajduje się w Domu Rzemiosła w okolicach stalowowolskiego rynku, przy ulicy Okulickiego (wejście od strony targu). Ze względu na mnogość szyldów i reklam trzeba się przyjrzeć, by go nie przeoczyć, chociaż całkowicie schowany też nie jest.
Lokal jest niewielki, lecz zmyślnie urządzony – znalazło się miejsce nie tylko na biustonosze i dwie przymierzalnie, ale także na kącik, gdzie można napić się kawy czy wody oraz poprzeglądać najnowsze katalogi bielizny. Ściany zdobią grafiki, można także dokładnie przyjrzeć się dyplomowi z kursu, który ukończyła właścicielka.
W sklepie obecne są zarówno marki brytyjskie (Panache, Freya, Fantasie, Gossard) jak i polskie (Dalia, Kris Line, Onlyher, Comexim, Agio, Ava). W ofercie, oprócz żelaznej bazówki, są też kolejkcje sezonowe oraz stroje kąpielowe. Magia Stanika oferuje wybór obwodów już od 60, miseczek natomiast od A do K (a nawet do Ł oferowanego przez Dalię).

A co do opowiedzenia o swoim sklepie ma Magda?

Small Cup: Zacznijmy standardowo – skąd w ogóle pomysł na sklep z usługą brafittingu?

Magda Skrzeszewska: Myślę, że w przypadku sklepu o takiej specjalizacji, pomysł często wynika z problemów, jakie same spotykamy na stanikowej drodze. Ja takie problemy miałam, choć wydawałoby się, że nie powinnam. Zawsze sądziłam, że mam biust przeciętnej wielkości i „odzianie” go nie powinno być większym problemem.. a jednak było. Coś zawsze mi przeszkadzało – tu za mało, tam za luźno. W ciągu dnia wielokrotnie poprawiałam miski, bo biust z nich wyskakiwał. Zakup biustonosza polegał na wyborze mniejszego zła. Musiałam skracać obwody, a i tak stanik nigdy nie robił jakiegoś szałowego efektu. Później przyszła ciąża, jedna, druga… Wtedy okazało się, że biust urósł i już zupełnie nic na mnie nie leży. Zaczęłam szukać w Internecie – tak trafiłam na Lobby Biuściastych oraz Balkonetkę. Odkryłam swój prawdziwy rozmiar.
Zastanawiałam się, jak z zakupem bielizny radzą sobie kobiety, które mają większy biust... Bo skoro ja z moim 70E mam takie problemy, to dla nich zakup czegokolwiek pasującego musi graniczyć z cudem. Zaczęłam lobbowanie wśród koleżanek, ostanikowałam mamę, ciotki, siostrę.. Stwierdziłam, że byłby to fajny pomysł na biznes, w Stalowej Woli nie było takiego sklepu. Wtedy był problem z dostaniem czegokolwiek w obwodzie poniżej 70 czy z miskami większymi od D. Gdy zajęłam się wychowaniem dzieci, pomysł czasowo umarł. Dzieci rosły, a ja wiedziałam już, że do wyuczonego zawodu nigdy nie wrócę. W ciągu jednego miesiąca znalazłam lokal i zdecydowałam się na otwarcie sklepu.

S.C.: Nie bałaś się otwierać sklepu w tak małej, niezbyt bogatej miejscowości jak Stalowa Wola?

M.S.: Bałam się, bardzo się bałam. Mój entuzjazm studził mąż, który był sponsorem całego przedsięwzięcia. Próbował analizować rynek pod każdym możliwym względem. W końcu stwierdziliśmy, że jeśli teraz nie zaryzykujemy, to ktoś zrobi to za nas, a ja chciałam być pierwsza. Zaryzykowaliśmy… No i chyba się udało. Powoli sklep się rozkręca. Mieszkanki Stalowej Woli są bardzo zaciekawione, przychodzą, pytają. Jeśli już klientka trafi do przymierzalni, to zazwyczaj wychodzi z zakupem.

S.C.: Co najbardziej lubisz w prowadzeniu sklepu?

M.S.: Może zacznę od tego, czego nie lubię (śmiech). Nie lubię odwieszania staników na miejsce, nie cierpię tego! Lubię natomiast ten moment, kiedy już dobierzemy rozmiar, zakładamy koszulkę, by zobaczyć efekt – klientka się cieszy, mówi, że ma talię albo że ma biust, albo że jest szczupła. Ostatnio miałam klientkę, która po ostanikowaniu tańczyła :) Lubię też, kiedy zostawia swój stary biustonosz w koszu na śmieci, to też jest bardzo fajne.

S.C.: Co masz w swoim sklepie dla małobiuściastych?

M.S.: Mam coraz więcej, bo w dniu otwarcia nie miałam praktycznie nic. Oczywiście są magiczne Onlyherki, mam także Gossardy, Agio – wszystkie bardzo fajnie się sprzedają, zarówno te z wypełnieniami, jak i bez.

S.C.: Dużo małobiuściastych odwiedza Twój sklep?

M.S.: Dużo, zwłaszcza bardzo szczupłych. Zazwyczaj chcą coś w rozmiarze 75A. Później okazuje się, że ich prawidłowy rozmiar jest zupełnie inny. Często są bardzo zaskoczone, szczególnie tym, że ktokolwiek szyje obwody poniżej 70 centymetrów i że taki obwód powinny nosić. Opowiadają, że gdy 75A nie pasuje, często biorą rozmiar 80A – czyli zupełnie nie w tę stronę. Niestety, często dlatego, że taki rozmiar proponuje im ekspedientka. Zwiększają obwód, co jest absurdalne, gdy czasem mają pod biustem 62, 63, 65 centymetrów – a przychodzą do mnie w osiemdziesiątkach.

S.C.: Czego Ci życzyć na przyszłość?

M.S.: Chciałabym mieć więcej staników (śmiech). Więcej, więcej! Więcej marek, no i więcej klientek.

S.C.: W takim razie Small Cup życzy powodzenia. Dzięki za rozmowę ;)

Z okazji ten notki sklep Magia Stanika oferuje Czytelniczkom Small Cup 15% zniżki na wszystkie nieprzecenione biustonosze do końca przyszłego tygodnia (tj. do 1.09. włącznie). Hasło do oferty to jak zwykle „Small Cup”. Godziny otwarcia sklepu: pn-pt. 10-17, sob. 10-14.

Serdecznie zapraszam do przejrzenia galerii zdjęć:






piątek, 27 lipca 2012

Zrób sobie multiwaya



Przyszło lato, a wraz z nim bluzki odkrywające ramiona – na cienkich ramiączkach, tuby, halternecki. Przyznaję się bez bicia – nie przeszkadza mi zupełnie, gdy obok ramiączek bluzki wystają mi te od stanika, zwłaszcza dopasowane kolorystycznie. Problem pojawia się, gdy plecy bluzki są całkowicie odkryte, wtedy ramiączka stanikowe nie pasują wybitnie.

Recenzowałam w zeszłym roku fantastycznego bezramiączkowca od Ewy Michalak, w tym roku jednak moja skóra zrobiła się nadwrażliwa i silikon na obwodzie doprowadza mnie do białej gorączki i czerwonych pręg na skórze. Niestety, strapless bez silikonu to jest, póki co, święty Graal wśród staników.

Namyśliłam się jednak – bluzek całkowicie bez ramiączek nie mam wcale, za to trochę tzw. halternecków, czyli wiązanych na szyi. Tutaj sprawa jest nieco łatwiejsza, wystarczy bowiem biustonosz typu multiway, czyli z możliwością przepinania ramiączek na różne sposoby. Lato jednak obejmuje różne wydatki i na liście nie znalazł się tego typu stanik, zwłaszcza że biustonosze wysypują mi się już szuflady, a pieniądze z portfela bynajmniej :)

Zamiast kupować – można przerobić! Krótki poradnik, jak zrobić multiwaya ze zwykłego stanika :)

1. Wybierz stanik

Ponieważ multiway będzie jeden, to do przeróbki stanik musiał być jak najbardziej uniwersalny – nisko zabudowany, raczej gładki. Ze względu na to, że większość ubrań mam jednak ciemnych, najlepszym wyborem był biustonosz w kolorze czarnym. Padło na Onlyher Espresso, który, oprócz wyżej wymienionych cech, ma jeszcze inne zalety: jest bardzo wygodny, lekko usztywniany oraz dobrany na styk styków. Wbrew pozorom, dwie ostatnie cechy są dość istotne – miękki stanik przy zapięciu go na szyję marszczyłby się, zaś bardzo sztywny mógłby odstawać. Jeśli chodzi zaś o wielkość misek – przy przepięciu ramiączek na szyję miski nieznacznie pogłębiają się w okolicy mostka, warto zadbać o to, by nie odstawały. Przed decyzją, że przerabiasz właśnie ten stanik przymierz go, poluzuj ramiączka i spróbuj ściągnąć je sobie na karku, aby sprawdzić, jak ten biustonosz będzie układał się w wersji zapinanej na szyi.

Pamiętaj także, że przeróbka tego rodzaju może spowodować, że utracisz gwarancję na biustonosz – może się okazać, że gdy w staniku po przerobieniu np. wyjdzie fiszbina, to reklamacja nie zostanie uznana, ponieważ biustonosz nie był noszony zgodnie z przeznaczeniem, czyli ze zwyczajnymi ramiączkami.

2. Kup elementy




Oprócz stanika będziemy potrzebować kilku elementów. Wykorzystamy ramiączka w staniku, będzie nam jednak potrzebne jeszcze jedno dodatkowe, długie ramiączko. Wolałam nie korzystać do przepinania na szyję z jednego z gotowych ramiączek ze względu na różne ustawienie haczyków przy zapięciu zwykłym i zapięciu na szyję. Skoro już o haczykach mowa – potrzebne będzie sztuk 6, po dwa na każde ramiączko. Idąc do pasmanterii weźcie ze sobą biustonosz lub zapamiętajcie szerokość ramiączek, aby dobrać odpowiednie haczyki.

3. Obejrzyj stanik i wykorzystaj go maksymalnie

W Espresso z tyłu, na obwodzie, ramiączko przymocowane jest za pomocą „zamkniętego” haczyka oraz gotowej pętelki. Pętelka ta przyda nam się do zapinania ramiączek, haczyk zaś będzie można później wyłamać.



Z przodu jest nieco trudniej – ramiączko przyszyte jest na stałe.



Wykorzystamy je jednak do zrobienia pętelki. Weźmy jeden z nowych haczyków i przeplećmy przez ramiączko. Następnie ramiączko przyłóżmy płasko do miski tak, jakbyśmy chcieli z niego zrobić pętelkę. Teraz należy ocenić, gdzie utniemy ramiączko tak, by pętelka miała odpowiednią grubość.



Następnie należy uciąć ramiączko – lepiej jednak zostawić sobie trochę zapasu przy miseczce. Zawsze łatwiej potem fragment ramiączka służący za pętelkę skrócić, niż wydłużyć. Ja zostawiłam sobie trochę zbyt mało i ciężko mi się potem szyło :)



Pozostało już tylko zrobienie pętelek. Ramiączko przyszywaj do miseczki, cały czas mając zaczepiony haczyk, aby pętelka miała odpowiednią grubość. Najlepiej uchwycić je w dwóch miejscach – tuż za haczykiem oraz na samym końcu ramiączka.



Bez problemu można przyszyć to ręcznie, myślę, że nawet łatwiej, niż maszyną. Gotowa pętelka wygląda tak:



4. Przerób ramiączka:

To dość trudny fragment – nie pod względem szycia, a odrobiny wyobraźni przestrzennej, ważne jest bowiem, w którą stronę będą skierowane haczyki. W pierwszej kolejności ramiączko trzeba „uwolnić” od stanika. Można zrobić to na dwa sposoby: metodą drastyczną, wyłamując zaczep przy obwodzie lub wysnuwając ramiączko najpierw z regulatora, a potem z zaczepu. Wykorzystałam metodę drugą, ponieważ i tak musiałabym wysnuć ramiączko z regulatora, by założyć na nie haczyk.

Następnie wykończenie ramiączka:



Jak widać na załączonym obrazku – ramiączko po obcięciu jest postrzępione. Aby się nie pruło i nie niszczyło, należy obszyć je na okrętkę. Warto też obszyć trochę brzeg z pętelkami, by nie pruły się dalej. Ponieważ w późniejszym czasie końcówka ramiączka i tak będzie do niego przyszyta, nie musi być to zrobione wyjątkowymi technikami :)

Czas na haczyki. Z tyłu kierunek ich zaczepienia jest mniej istotny, nie powinny się wypinać przy odpowiednio ciasnych pętelkach. Na wysnutym ramiączku zakładami zatem haczyk (przepraszam, zapomniałam zrobić zdjęcie – przeplatamy ramiączko przez pętlę w haczyku), a następnie ramiączko przeplatamy ponownie przez regulator. Tutaj musimy trochę popracować głową, żeby przepleść ramiączko sprytnie, by przy regulacji „skrócona” część ramiączka wypadła pod spodem.

Trudniejsze będzie założenie regulatora z przodu. Wg mnie lepiej jest, gdy zapinany haczyk kieruje się na zewnątrz miski. Przy ciasnej pętelce nie powinno to mieć dużego znaczenia, ale lepiej dmuchać na zimne i zabezpieczyć ramiączko przed odpinaniem się.
Wpinamy zatem haczyk w naszą, własnoręcznie zrobioną pętelkę od wewnątrz do zewnątrz. Następnie końcówkę naszego ramiączka przeplatamy od przodu miski do spodu (pamiętając, by regulator był na wierzchu).



Kiedy wykonamy już tę niezwykle skomplikowaną przestrzennie operację, należy zszyć końcówkę ramiączka z resztą już za haczykiem. Analogicznie jak w przypadku przyszywania do miski – najlepiej w dwóch miejscach.



Tadam! Mamy gotowe ramiączko. Te same czynności należy wykonać w przypadku ramiączka drugiego oraz długiego ramiączka na szyję. W tym drugim bywa tak, że gotowe regulatory pasują do naszych pętelek, niemniej jednak często jeden i tak trzeba przeszyć w drugą stronę, by przy miseczce haczyk skierowany był na zewnątrz.

5. Podziwiaj swoje dzieło




W zasadzie to gotowy multiway – mamy trzy przepinane ramiączka oraz stanik z pętelkami. Pozostaje jedynie wyłamać stare haczyki przy obwodzie, o ile nie zrobiliśmy tego wcześniej.



Pozostaje tylko nosić i nosić :)